poniedziałek, 30 września 2013

Zapachy, które umilają mi jesienne wieczory...


Jakiś czas temu wspominałam Wam, że pod wpływem wielu postów innych blogerek postanowiłam kupić kominek zapachowy, szczególnie że miałam w domu już dwie woskowe tarty. W niedługim czasie po moim zakupie Pani Kasia ze sklepu aromatella.pl przysłała mi coś innego, a mianowicie granulki zapachowe, które działają na podobnej zasadzie do wosków, jednak nie rozpuszczają się i są łatwe do usunięcia, kiedy zapach już się wypali. Granulki znajdują się w 200g paczuszkach, kosztują 9 zł i są bardzo wydajne. Na jedno palenie wystarczy około 1 do 2 łyżeczek, szczególnie że są bardzo mocno nasączone zapachem. Ja miałam okazję przetestować dwa zapachy, z których jeden wręcz uwielbiam, a drugi po prostu lubię. Moc zapachu możemy stopniować w zależności od ilości wsypanych granulek. Poniżej znajdziecie moją opinię o zapachu Guardian Angel oraz Candle Light.




Zapach Guardian Angel to ten, który po prostu lubię. Jest słodki i dosyć intensywny, lekko zmysłowy i tajemniczy, ponieważ po jakimś czasie wydobywają się z niego nuty cytrusowe, które dodają lekkiego orzeźwienia. Dzięki cytrusom zapach nie jest mdły i nie męczy naszego węchu oraz nie przytłacza. Porównałabym go troszkę do słodkiej waty cukrowej, którą uwielbiałam będąc małym dzieckiem. Jeśli ktoś lubi słodkie, ale zarazem niezbyt ciężkie aromaty to polecam. Będzie umilał niejeden wieczór przy książce i herbacie :)


Granulki o kuszącej nazwie Candle Light są moim niekwestionowanym faworytem, szczególnie na chłodne i długie jesienne oraz zimowe wieczory. Ten zapach także jest słodki, czuć w nim wanilię oraz nuty słodkiej pomarańczy, ja wyczuwam dodatkowo lekki zapach karmelu i korzennych przypraw, które idealnie dopełniają całość. Porównałabym je z zapachem pieczonych ciasteczek ze skórką pomarańczową, których zapach roznosi się po domu. Jest to zapach typowo ciepły i otulający, przy którym można się odprężyć i zrelaksować, będzie idealny w czasie Świąt Bożego Narodzenia :) Dodatkowo dłużej się utrzymuje oraz wydaje się być mocnej nasączony od poprzednika. Polecam z całego serca!


A jakie są Wasze ulubione zapachy? Lubicie korzystać z kominka zapachowego?

Pozdrawiam
Jedwabna


czwartek, 26 września 2013

Pianka do mycia twarzy i oczu - Lirene YOUNGY 20+


Lubię pianki pod każdą postacią i wszystko co je przypomina, tak już mam, więc z tą nie mogło być inaczej. Pianka do mycia twarzy i oczu Youngy 20+ marki Lirene to jeden z moich ulubionych kosmetyków do mycia twarzy, pomimo niewielkich wad, sprawdza się w swojej roli naprawdę bardzo dobrze. Opakowanie jest kolorowe i bez wątpienia przyciąga wzrok każdego kto na nią spojrzy. Atomizer typowy dla tego typu kosmetyków (choć są jeszcze takie z pompkami - mniej pieniące) sprawuje się tutaj świetnie, nie zacina się i możemy wydozować tyle kosmetyku ile potrzebujemy, dzięki czemu jest wydajny. Dodatkowo dzięki takiemu rozwiązaniu kosmetyk przypomina konsystencją coś pomiędzy piankami do włosów, a tymi do golenia. Nie można tutaj nie wspomnieć o zapachu, który według mnie jest śliczny, przypomina mi słodkie, tropikalne owoce uprzyjemniając proces mycia. Dla mnie to bardziej masaż i relaks, a jedwabista konsystencja kosmetyku sprawia, że mogłabym myć twarz w nieskończoność!


Przejdźmy do działania, które także spełnia moje oczekiwania. Pianka bardzo dobrze oczyszcza skórę twarzy, pozostawia ją zmatowioną i lekko napiętą, wiem że niektóre z Was tego nie lubią, mnie to jednak zupełnie nie przeszkadza. Musze koniecznie dodać, że po użyciu tego kosmetyku nie miałam żadnych podrażnień lub uczucia szczypania, a jestem posiadaczką wrażliwej skóry i równie wrażliwych oczu, które szczypią nawet po kontakcie z wodą. Posiadaczki skóry suchej muszą zwrócić jednak uwagę na fakt, że pianka ma tendencje do lekkiego wysuszania, dlatego ja zawsze po jej użyciu nakładam na twarz krem i Wam również to zalecam. Skład może nie jest zachwycający i nie powala na kolana, jednak działanie na tyle mi odpowiada, że mimo to uważam, iż jest to kosmetyk godny polecenia i wypróbowania, szczególnie w takiej cenie - 16.50zł - oraz przy tak dużej wydajności.




Pozdrawiam
Jedwabna

czwartek, 5 września 2013

e.l.f. Studio Tone Correcting Powder - Mój ulubieniec!

Dzisiaj chcę napisać o kosmetyku, który chyba w każdej recenzji jaką czytałam wypadał inaczej. Jedni narzekają na niską wydajność, inni na kiepskie sprasowanie i pylenie kosmetyku, a ja o dziwno nie narzekam na nic, więc będzie to post raczej z tych pochwalnych :) Mój egzemplarz jest zarówno wydajny jak i dobrze sprasowany, używam go codziennie, a znika w bardzo wolnym tempie.


Puder znajduje się w ładnym i prostym, czarnym opakowaniu. Lubię takie, za ich elegancki i nieprzesadzony wygląd, dodatkowo opakowanie jest bardzo dobrze wykonane i nie pęka przy upadkach - sprawdzałam :D Jedyne co mi w nim przeszkadza, to notoryczne odbijanie się palców, którego nie sposób do końca doczyścić, co niestety widać na zdjęciu. Puderniczka dodatkowo skrywa duże lusterko, które może do malowania się nie nadaje, ale poprawki zrobimy bez problemu.


Sam puder jest w 4 odcieniach, które mogą być używane osobno bądź w połączeniu ze sobą. I tak: Niebieski neutralizuje odcienie pomarańczowe, zielony neutralizuje odcienie czerwone, różowy neutralizuje szary, a żółty - czerwony. Ja nie wypowiem się co do używania ich pojedynczo, ponieważ zawsze używam ich zmieszanych, jednak poniżej zamieszczam Wam zdjęcie jak prezentują się poszczególne kolory. Od góry: różowy, zielony, zółty i niebieski.


Puder po zmieszaniu jest jasny i neutralny, był idealny zanim się jeszcze opaliłam, jednak teraz nałożony w małej ilości również ładnie dopasowuje się do koloru skóry. Efekt jaki daje na twarzy bardzo mi odpowiada. Nie zapycha i bardzo ładnie matuje, jednak po około 5-6 godzinach trzeba zrobić delikatne poprawki. O dziwo faktycznie bardzo ładnie wyrównuje koloryt cery, choć nie bardzo w to wierzyłam, poczułam się bardzo miło zaskoczona! W tym momencie jest to mój ulubiony puder, którym wykańczam swój makijaż i wydaje mi się, że nie będzie to moje ostatnie opakowanie.


Swój egzemplarz zakupiłam w sklepie internetowym mintishop.pl i zapłaciłam za niego 18,50 zł. Uważam, że stosunek jakości do ceny jest adekwatny i warto ten kosmetyk wypróbować :) A jacy są Wasi ulubieńcy wśród pudrów?

Pozdrawiam
Jedwabna

niedziela, 1 września 2013

Moje pierwsze spotkanie z minerałami

Jakiś czas temu miałam okazję wybrać sobie kilka kosmetyków w sklepie Annabelle Minerals, jako że nigdy wcześniej nie miałam styczności z kosmetykami mineralnymi i ich odcieniami to ciężko było mi wybrać odpowiedni dla mnie - pomogły mi inne blogerki na moim blogowym FB :) Tym sposobem trafił do mnie jeden duży zestaw wraz z pędzlem flat top (mam już ten ścięty do różu) oraz wybrane próbki.


Dzisiaj nie będzie jeszcze recenzji czy pokazu na twarzy, jest to taki post pokazowy, wstępny do tego jak zmienia się kolorówka, której aktualnie używam. Jak widzicie na zdjęciach wybrałam pełnowymiarowy:
  • Podkład kryjący w kolorze Golden Light 10g
  • Korektor w kolorze Medium 4g
  • Róż w kolorze Rose 4g
Dodatkowo do tego mam kilka całkiem sporych próbek:
  • Podkład kryjący w kolorze Golden Fair
  • Podkład kryjący w kolorze Natural Ligt - już wiem, że to nie odcienie dla mnie
  • Podkład rozświetlający w kolorze Golden Light
  • Korektor w odcieniu Dark
  • Róż w odcieniu Sunrise - typowa brzoskwinka


Opakowania są proste, ładne i dosyć elegancie, jedyne co mi przeszkadza to opakowanie podkładu, które nie ma przesuwnego zamknięcia dla kratki, przez którą wysypujemy podkład, ponieważ łatwo się rozsypuje - korektor i róż są w nie wyposażone przez co z nimi nie ma tego problemu.


Na poniższym zdjęciu łatwo można dostrzec, że wybrany przeze mnie podkład jest niestety za ciemny, dlatego wzięłam próbkę o ton jaśniejszego, który o dziwo okazał się za jasny. Tym samym okazuje się, że w palecie nie ma koloru odpowiedniego dla mojej karnacji, idealny dla siebie odcień uzyskuję sama mieszając ze sobą za ciemny Golden Light z za jasnym Golden Fair :) Jednym słowem przydałby się odcień znajdujący się pomiędzy tymi dwoma. Co do korektora, pomimo jasnego wyglądu na zdjęciu, okazał się on idealny na cienie pod oczami. Jeśli chodzi o róże, to obydwa skradły moje serce równie mocno, zarówno w odcieniu Rose jak i Sunrise czuje się dobrze i tak samo wyglądam - a przynajmniej tak mi mówią :D

Od lewej: Podkład kryjący Golden Light, korektor Medium i róż Rose




Na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć opisywane na początku próbki oraz ich wygląd po roztarciu na skórze. Ich swatche na ręku są zgodne z ich ułożeniem na zdjęciu :)


Dodatkowo do zestawu jest pędzel, ja wybrałam Flat top i jak na razie jestem z niego bardzo zadowolona :) Róże nakładam moim pędzlem z RT i sprawuje się on tutaj doskonale!


Pierwsze próby używania minerałów to była porażka, jednak teraz z każdym następnym razme nabieram wprawy i efekt jest już bardzo dobry. Jak większość dziewczyn zadaję sobie pytanie: ''Dlaczego dopiero teraz spróbowałam minerałów?!". Mimo to nie do końca mam na razie zamiar rezygnować z płynnych podkładów i azjatyckich kremów BB, ale może po dłuższym używaniu zmienię zdanie - tego na tę chwile jeszcze nie wiem. Wiem natomiast, że mam ochotę na znaczną większość róży dostępnych w asortymencie sklepu i mam nadzieję, że w niedługim czasie dokupię następne sztuki :)

A Wy co myślicie o minerałach? Jakich używacie i jakie polecacie? Piszcie wszystko, jako początkującej przyda mi się każda pomoc i informacja :)


Pozdrawiam 
Jedwabna
STRONA GŁÓWNA ____________ O MNIE ____________ ARTYKUŁY ____________ WSPÓŁPRACA ____________ KONTAKT